Święty Thorze w technikolorze! Podsumowanie Comic-Con 2017

24 lipca 2017

Nie dalej jak tydzień temu pisałam, że SDCC może się schować przy rozmachu z jakim Marvel rzuca nowinkami w czasie swoich własnych targów D23. Tymczasem wychodzi na to, że powinnam się własnymi słowami zakrztusić, bo nie dość, że stajnia superbohaterów przeznaczyła na SDCC mnóstwo marketingowego contentu, przy okazji zaprezentowała również najbardziej wyrąbisty w kosmos zwiastun swojego filmu w tym roku, o ile nie zajbardziej wyrąbisty zwiastun zuperbohaterski w ogóle (Thor: Ragnarok). Poniżej znajdziecie wszystkie smaczki i mnóstwo video z całego wydarzenia, innymi słowy – istne morze contentu w technikolorze (hihi, nie bijcie).

What year is it?!

W popkulturze triumfy wciąż będą święcić lata 80. Ba, wychodzi na to, że Bóg stworzył tę dekadę głównie po to, żeby muzykę w jej klimatach można było wrzucać do blockbusterskich zwiastunów. Thor: Ragnarok jest świetnym przykładem na to, jak wykorzystać podkład w trailerze tak, aby był spójny z całą kompozycją filmiku, a nie znalazł się tam dla samego faktu bycia, bo akurat jest znaną piosenką (do ciebie mówię nadchodzący Herculesie Poirot!). Zwiastun Thora i cała jego kampania wizerunkowo-marketingowa na SDCC to dla mnie jedna z najbardziej satysfakcjonujących promocji filmu w ostatnich latach. Jaram się jak, nieprzymierzając, głośnik wysadzony na koncercie Led Zeppelin. Czy wy też czujecie, że na premierę filmu powinniśmy się ubrać jak na koncert metalowy?

 

Ale to nie koniec przykładów. Netflix pokazał też wypakowany zajebistością zwiastun drugiego sezonu Stranger Things, w którym słychać fragmenty Thrillera Michaela Jacksona. Zwisa mi brandzlowanie się nostalgią w popkulturze, wsunę ten serial łapczywie jak paczkę żelek.

 

I jakby lat 80. było wam mało, Warner Bros wypuściło również pierwszy zwiastun Ready Player One, które z nawiązań do epoki naszych staruszków stworzyło swój fundament. No cóż, przypomnę wam, że sama nie jestem jakąś wielką fanką książki i dlatego na myśl o filmie nie przebieram nogami. Nie wątpię, że ekranizacja będzie takim samym festiwalem geekowego fapfestu, co książka, a właśnie rzeczony fapfest był tym, co odrzuciło mnie od oryginału. Co oczywiście nie przeszkadza w obejrzeniu trailera:

 

A DC wciąż w tyle

Jakkolwiek chciałabym móc pochwalić zwiastun Justice League (bo w końcu Wonder Woman bardzo mi podeszła i wbrew wszystkim teoriom spiskowym naprawdę kibicuję też innym markom superbohaterów niż Marvel), to tutaj po prostu nie mogę tego zrobić. Bo jedyna reakcja, jaką we mnie wyzwala to prychające meh. Głównie dlatego, że widać w nim, jak bardzo studio się stara, żebrząc o atencję. Tymczasem nawet bez oglądania filmu już teraz mogę wam powiedzieć, czemu całość prawdopodobnie mi się nie spodoba – bo najwięksi odkrywcy nie zbadali jeszcze terenów głębokiego „gdzieś”, w którym mam tych wszystkich bohaterów. Oprócz Diany, Diana jest spoko. Obawiam się, że problemy z empatyzowaniem z postaciami, które widzimy po raz pierwszy na ekranie (i stojący za tym problem całego studia, które kleci swoje uniwersum na chybcika) mogą być przyczyną klęski całej produkcji. Może się mylę. Ale pewnie nie.

A tak przy okazji pełnometrażowy Flash ma wziąć na tapet Flashpoint. Tak od razu, bez przygrywki. Super, fantastycznie –  W KOŃCU W SERIALU TO WYSZŁO TAK DOBRZE. Ugh.

 

To jest dosłownie promil całego problemu, ale spójrzcie chociażby na ten plakat. Jest całkiem spoko i pięknie nawiązuje do prac Alexa Rossa. Ale, do ciężkiej cholery, nie mogli już sobie darować reszty nawiązań z logami bohaterów, żeby całość była bardziej czytelna? Wiem, ktoś tam musiał być z siebie strasznie dumny, że udało mu się wymyślić zdanie, które będzie zawierało wszystkie potrzebne literki, ale teraz wygląda to jak nagłówek onetowego bloga sprzed dziesięciu lat.

Materiały ściśle tajne

Poza oficjalnymi zwiastunami Comic-Con obfitował również w specjalne materiały dostępne tylko na wybranych. To oczywiście nie powstrzymywało dzielnych śmiałków, którzy ryzykując życie, strzelali ziemniakami z poziomu kolana, aby nakręcić dla was kopię zwiastuna Avengers: Infinity War po skosie i bez dwóch rogów ekranu. Ale jak się nie ma, co się lubi…  W każdym razie po obejrzeniu tej wersji, która gdzieś tam wyciekła w internecie, podtrzymuję to, co napisałam tydzień temu – to głównie wielka naparzanka na ekranie i to w palecie barw niebezpiecznie zbliżonej do tej zaprezentowanej w Justice League. W związku z tym nadal jestem sceptyczna.

Z newsów nieokraszonych materiałami filmowymi: dowiedzieliśmy się, że Michelle Pffeiffer zagra w Ant-Man and The Wasp oryginalną Wasp, czyli matkę Hope Van Dyne. Chociaż od tego jeszcze ciekawszą informacją jest to, że film o Captain Marvel będzie się rozgrywał w latach 90, a bohaterka będzie w nim walczyć z rasą Skrulli. Huh, interesujące. Wygląda na to, że Marvel na dobre pójdzie w bawienie się własnym time-linem – już w Spider-Man: Homecoming widać było, że studio nie trzyma się sztywno wyznaczonej przez siebie chronologii (ponieważ można założyć, że Homecoming dzieje się w 2020 roku). A skoro tak, to już jestem ciekawa jak scenariusz ma zamiar wytłumaczyć to, że pozostali bohaterowie nie mają pojęcia o innej superbohaterce, która była aktywna dwie dekady wcześniej. Czy mogę przy okazji liczyć na epicki soundtrack pełen Spice Girls?

comic-con captain marvel

Odwiedzający słynną halę H mogli również zobaczyć niepublikowane fragmenty Black Panther, które widownia podobno nagrodziła owacją na stojąco. Z opisu wynika, że tutaj również możemy się szykować na spore mordobicie, ale akurat w tym przypadku mam większe zaufanie do twórców. Mnie to chyba po prostu ciężko jest uwierzyć w wielkie filmy zbiorowe z trzydziestoma bohaterami, a skoro w Black Panther na pewno będzie ich mniej, łypię w niego stronę mniej podejrzliwie. Aha, no i Thor nie jest jedynym dowodem na to, że Marvel przypomniał sobie, jak się robi dobre plakaty filmowe:

comic-com 2017 black panther

Odcinek świąteczny Doctora Who

Tak wiem, czytanie na Catus Geekus o Doktorze musi być dziwnym doświadczeniem – w końcu serialu nie oglądam, nie mówiąc już o byciu jego zagorzałą fanką. Ale od kiedy ogłoszono, że trzynastego Doktora zagra Jodie Whittaker, o wiele cieplej zerkam na całą serię, a nawet słyszę podszepty, aby całość w końcu obejrzeć. Więc w sumie dlaczego by nie zacząć od nadchodzącego odcinka świątecznego? Już teraz mogę powiedzieć, że niesamowicie podoba mi się, jak klasyczny pierwszy Doktor z twarzą Williama Hartnella płynnie przeistacza się w Davida Bradleya – gdyby nie to, że większość z nas wychowała się na filmach o Harry Potterze (a teraz ogląda Grę o Tron), możliwe, że ciężko byłoby zauważyć różnicę pomiędzy aktorami.

 

Zwiastuny seriali

I na koniec zostawiłam coś, co wciąż jest newsem, ale już nie rozpala do czerwoności, bo w końcu zwiastuny nowych sezonów seriali to cyklicznie powtarzający się show, w którym chyba tylko Gra o Tron ma do powiedzenia coś więcej. Chyba najciekawszym, bo najbardziej niekonwencjonalnym filmikiem była zajawka Westworld, w której właściwie nie wiadomo, o co chodzi, poza tym, że wszyscy się wyrzynają. Legends of Tomorrow wciąż pokazują, że są głównie fajowskie i intelektualnie przystępne, a nowy zwiastun Defenders każe odliczać dni do 18. sierpnia (przy okazji ogłoszono, że Iron Fist dostanie nowego showrunnera, co chyba wszyscy przyjęli z ulgą). I na sam koniec dorzucam jeszcze trailer The Gifted. Dla przypomnienia – chodzi o ten serial, który rozgrywa się w uniwersum X-men bez X-men. Przy okazji twórcy wytłumaczyli brak wielu mutantów w serialu alternatywną linią czasową.

 

 

 

 

  • Ewa Serenity Iwaniec

    Co do chronologii Marvela mam pewien problem z tym pisaniem, że akcja Homecoming rozgrywa się w 2020 roku. Wiem, że zakładamy tak głównie dlatego, że Avengers wyszli w 2012 i choć daty w filmie nie ma podanej, to wszyscy zakładają, że akcja dzieje się w tym samym roku. Ja natomiast mam wrażenie, że pomiędzy pierwszymi filmami Marvela upłynęło trochę mniej czasu i mimo premiery w 2012, Avengersi dzieją się nieco wcześniej. Dzieją się bezpośrednio po Kapitanie Ameryce, co wynika ze sceny po napisach, w której Fury przychodzi do Steve’a. A ten z kolei (końcówka, czyli przebudzenie Rogersa) dzieje się jakoś tuż po zakończeniu Thora, gdzie akcja Iron Mana 2 i Thora się w pewnym momencie nakładają (Coulson w scenie po napisach mówi o znalezieniu Mjolnira na pustyni w Nowym Meksyku). Więc kluczowym byłoby odkryć, w którym roku dzieje się Iron Man 2, a wtedy będziemy mogli dokładnie określić rok akcji Avengers, co doprowadzi nas do tego, kiedy Spidey szaleje po Nowym Jorku 🙂

    • Z tego, co czytałam, to z tą chronologią jest jeszcze inny problem, bo znamy mniej więcej datę akcji Avengers (2011/2012) i Civil War (2016), a Homecoming teoretycznie rozgrywa się niedługo po Civil War (więc narracyjnie ten 2020 nie miałby żadnego sensu)… No i jest problem, bo albo ktoś w Marvelu coś źle policzył, albo – tu fanowska teoria – wydarzyło się coś, co pozmieniało rzeczy w czasie (i np. Civil War było jednak później, niż pokazano w filmie).
      Polecam zerknąć na przykład tu, ładnie to rozpisują, co kiedy się działo: http://comicbook.com/marvel/2017/07/12/spider-man-homecoming-avengers-3-mcu-timeline-problems/

      • Ewa Serenity Iwaniec

        W sumie to interwencja Strange’a i użycie Oka Agamotto mogłoby namieszać trochę w czasie 🙂
        Dodatkowo całą sytuację komplikuje moim zdaniem wyznanie Happy’ego odnośnie do pierścionka dla Pepper, że trzyma go w kieszeni od 2008 roku. Co albo wyznaczałoby początek timeline’u na rok 2008 albo było tylko easter eggiem.

  • Ha, a ja akurat przeczytałem Planetę Hulka 😉 „Ready Player One” mi się spodobał, ale fanfest było to rzeczywiście intensywny, że ho ho. Wydaje mi się jednak, że w formie filmowej może to wypaść nawet lepiej niż książka – nie będę tu mieli czasu rozwodzić się nad tymi wszystkimi growo-komputerowymi tajemnicami i odwołaniami. A w dodatku wizualnie zapowiada się bardzo dobrze.

  • Do „Thora” ciągnie mnie przede wszystkim Cate Blanchett i choć stylistyka rzeczywiście jest fajna, to jednocześnie budzi moje obawy. Bardzo się boję, że ten film zostanie „przefajnowany”. Że gdzieś w tym wszystkim zabraknie treści. Mam nadzieję, że się mylę. Jedno jest pewne: Marvel chyba zaczyna umieć w czarne charaktery, bo i Vulture się udał, i Hela zapowiada się cudownie (ach, ta Cate…).
    „Stranger Things” wsunę z taką samą chęcią co Ty. Pierwszy sezon był cudowny, bohaterów uwielbiam, a — cyniczne, bo cyniczne — wykorzystywanie nostalgii działa na mnie doskonale.
    Z „Ready Player One” mam jeden spory problem: ten zwiastun to jest jedna wielka zbiórka kiepskich efektów specjalnych. Mało tego, to w ogóle nie wygląda Spielbergowsko. Jasne, efekty na pewno zostaną dopracowane, ale mam kurczę jakiś taki niedosyt. Na razie mnie to nie bierze.
    Jako jedyna osoba na świecie, której podobał się „Batman V Superman” jestem mega podekscytowany „Ligą Sprawiedliwości”. Nie mam tego problemu, co ty — bardzo lubię bohaterów i mnie obchodzą, choć to pewnie głównie dlatego, że mocno siedzę w komiksach DC. Mam nadzieję, że twórcom uda się przedstawić wszystkich tak, żeby porwali też przeciętnego widza. Póki co zwiastun mnie bardzo rozemocjonował, zwłaszcza ukrytymi smaczkami.
    Co do „Flashpoint” — z jednej strony szybko, z drugiej to okazja do „soft rebootu”. Warner Bros. będzie pewnie chciał się w ten sposób delikatnie odciąć od tych mniej udanych komercyjnie (i artystycznie) filmów, być może będzie to okazja do podmianki Afflecka. Na razie nie wyrokuję, bo nie wiadomo tak naprawdę, jaka jest koncepcja — mimo że tytuł jest oczywiście mówiący.
    Co do „Infinity War” też jestem sceptyczny. Niekoniecznie z powodu tego zwiastuna, którego naprawdę nie chcę oceniać (nie jestem zwolennikiem nagrywania rzeczy przeznaczonych na wyłączność dla uczestników konwentów), ale z powodu… reżyserów. Tak jak braciom Russo udał się w miarę „Zimowy żołnierz”, tak „Civil War” wydała mi się bardzo… pretekstowa. Mam nadzieję, że „Infinity War” taka nie będzie.
    Z marvelowych niusów (mimo że raczej bohaterowie mnie nie ziębią, ani nie grzeją — chyba że są pisani przez Whedona) cieszy mnie Pffeiffer (ten, kto ją sparował z Douglasem, jest geniuszem), trochę martwi „Captain Marvel” — dadzą Carol wieczną młodość czy spiszą po jednym filmie na straty? „Czarna Pantera” bardzo mnie ciekawi. No i to jest ważny obraz — czy po „Hanckocku” było coś jeszcze o niebiałym superbohaterze w kinach?
    „Doctora Who” omijam, bo nie oglądam. Za to jaram się jak Joanna D’Arc „Westworldem” i jestem ciekaw „The Gifted”, ale to głównie z powodu Amy Acker, którą ubóstwiam. Ach, no i „Defenders”! Tak jak większość Marvela czyni mnie obojętnym, tak ten netfliksowy to jest „mój Marvel”, więc czekam niezmiernie.
    Na koniec jedna uwaga. Przepraszam, że tak na forum publicznym, ale wdarły Ci się dwie literówki: nie wziąć coś na tapetę, tylko na tapet i nie Alexa Rossy, tylko Alexa Rossa.

  • Dziękuję za rozpiskę i linki, obejrzałam sobie wszystko, co chciałam, bo wcześniej nie ogarnęłam w natłoku informacji 🙂

    I ten tytuł posta <3

    Jaram się dziko, "Stranger Things", nowy "Thor", "Defendersi", oooch!

  • Krzysztof Czyżak

    Pewnie ktoś Ci już to radził, ale co tam.
    Jeśli masz ochotę zabrać się za „Doktora Who”, to jednak polecałbym obejrzeć ostatni sezon przed odcinkiem świątecznym – bo tenże odcinek ma stanowić podsumowanie i dokończenie pewnych wątków aktualnej inkarnacji Doktora. Więc po obejrzeniu poprzednich dwunastu odcinków będziesz miała pełniejsze doświadczenie z odcinka „finałowego”, a później – będziesz mogła też sobie porównać, jak wygląda serial z Doktorem pod przewodnictwem Moffata (uważam, że on sobie tu znacznie lepiej radzi, niż przy „Sherlocku” – choć wielu fanów nie podziela mojej opinii), z tym, jak wyglądać będzie serial z Doktorką pod przewodnictwem Chrisa Chibnalla (różnice w podejściu tych showrunnerów do serialu mogą wypaść ciekawe).

    Z drugiej strony – być może nie będzie konieczności zaczynania od wcześniejszych odcinków, zwłaszcza jeśli sama nie czujesz takiej ochoty i potrzeby, by je dooglądać. Może epizod świąteczny zaciekawi Cię bez znajomości całej wcześniejszej mitologii – i może zachęci Cię do sięgnięcia po któryś z wcześniejszych sezonów. Ja zaczynałem od jednego zagmatwanego finału sezonu i tenże finał pchnął mnie do dalszego śledzenia serialu.

Podobne posty