„Wiedźmin” musical – wideorecenzja

4 października 2017

Przeżyłam musicalowego „Wiedźmina” w Gdyni. A że było to doświadczenie przedziwne, aż musiałam z tej okazji zmienić formę i nagrać film.

  • No, to faktycznie muszę to sobie przemyśleć mocno, bo wyprawa do Gdyni to spore przedsięwzięcie z południa Polski. Z jednej strony od momentu, kiedy usłyszałam o tym musicalu, chcę się na niego wybrać, z drugiej… pewnie też bym była mocno skonfundowana, chyba że przypomnę sobie opowiadania. Zagwozdka. Może najpierw obczaję sobie piosenki?

    A, pani, która jest płotką i bije się z Geraltem, a potem jest śmiercią – whaaaat?!

    PS Więcej Megu na YouTubach! Dobrze się słucha:)

    • aHa

      Jestem ciekawa, co powiesz, jak obczaisz piosenki bez znajomości fabuły, bo ja powiem szczerze, że akurat piosenki najmniej z musicalu zapamiętałam, czy raczej – nie wpadły mi w ucho 😉 Może to kwestia tego, że słoń mi na ucho nadepnął, ale zrobiły na mnie wrażenie bardziej jako całokształt (gra aktorska+choreografia+dekoracje+kostium+wizualizacje), np. ta o której Megu wspomniała – „Nie pamiętam” śpiewana przez Braenn. Co z jednej strony może świadczyć o musicalu jak najgorzej, ale z drugiej Wiedźmin broni się jako spektakl. I jakoś wyszłam bardziej zadowolona niż z „Pilotów” w warszawskiej Romie.

      • Ooo to musisz mi coś więcej opowiedzieć o Pilotach, bo idę w środę i boję się, że po recenzji to na YouTubie będą mnie jeszcze bardziej nienawidzić niż po Wiedźminie (serio, ludzie tam tak bardzo nie kumają, że jak ktoś coś negatywnie oceni, to wcale nie znaczy, że trzeba w niego rzucać błotem). Po materiałach promocyjnych nie jestem jakoś optymistycznie nastrojona.

        • aHa

          Nie spoilerując za bardzo (hm, czy można mówić o spoilerach w kontekście teatru, który całe streszczenie sztuki udostępnia w programie albo na stronie www?) wywnętrzyłam się trochę na blogu: http://bajkonurek.blogspot.com/2017/10/miekkie-ladowanie-czyli-o-musicalu.html, ale ogólnie nie jestem zachwycona. Chociaż to, co najgorsze wydało mi się w materiałach promocyjnych, czyli ta rapowana piosenka o samolocie, była chyba najbardziej dynamicznym elementem spektaklu i gdyby reszta miała tyle energii, to byłabym wniebowzięta. Trochę miałam wrażenie jakby Kępczyński wziął po trochu wszystkiego, co się sprawdziło w Romie (trochę Miss Saigon, trochę Grease, trochę Crazy 4 You, trochę Deszczowej Piosenki i ekrany ledowe z Mamma Mia), wymieszał i wrzucił na scenę. Tyle że tamte musicale miały lepszą muzykę, ciekawsze postaci i piosenki. Tutaj aktorsko i wokalnie jest bardzo dobrze (trafiłam na sporą część obsady z Accantusa), ale teksty i reszta są mocno takie sobie. A do tego reżyser starając się uciec od stereotypów, popada w inne (patrz postać dobrego Niemca). A może to ja jestem za bardzo wymagająca? Albo okropny początek rodem z akademii szkolnej zepsuł mi odbiór całości. No i po tych wszystkich niesamowitych akrobacjach z Wiedźmina broadwayowska choreografia zupełnie nie robi wrażenia 😉

          Jestem bardzo bardzo ciekawa Twojej opinii, bo chętnie bym podyskutowała o paru kwestiach 🙂

  • Zofia Wojciechowska

    Słowem wstępu – jeszcze nie widziałam Wiedźmina.
    Zawsze uważałam, że Muzycznemu w Gdyni lepiej wychodzą ich własne produkcje (jak Lalka, czy Chłopi), niż te na licencji (jak Shrek, czy Ghost). Dlatego dziwie się, że zrobili musical, w którym ciężko jest rozeznać kto jest kim i o co chodzi, nawet jak się czytało powieści.
    Skoro w takich kobyłach (książkowych) jak Lalka (którą pamiętałam bardzo mgliście z liceum), Chłopi (których nie czytałam, ale nie mówcie nikomu), czy nawet w Złym (którego też nie czytałam, ale muszę koniecznie nadrobić (swoją drogą absolutnie uwielbiam ten musical!)) nie miałam najmniejszych problemów z rozeznaniem się kto jest kim, nie pogubiłam się wcale, to co tym razem poszło nie tak?
    A może odwrotnie – może te wcześniej wymienione przeze mnie musicale właśnie dlatego tak mi się podobały, bo nie znałam za dobrze książek?
    Zwłaszcza o Złym nic nie wiedziałam, a najbardziej mi się podobał (ale też bardzo lubię klimaty lat 50.-60.). Może z Wiedźminem jest tak samo?

    Nie znam odpowiedzi na te pytania, tak tylko rzucam je w przestrzeń 😉

  • Jak usłyszałam o musicalowej wersji Wiedźmina to najpierw się przeraziłam. A potem doczytałam, że bierze się za niego Kościelniak i od razu kupiłam bilety. Wybieram się dopiero w styczniu (może nawet lepiej, trochę osiądzie im od premiery). Na razie widzę pewne wspólne punkty w recenzjach, przykładowo chwali się Ciri, narzeka na irytującą Yennefer. Płotka wzbudza największe rozbieżności, bo jedni się zachwycają, a inni kompletnie nie rozumieją potrzebności tego zabiegu 😉 Ciekawa jestem jak mi się to spodoba.
    Dobrze się tej recenzji słuchało 🙂

Podobne posty