Ręka, noga, mózg na ścianie, czyli 'Scream’ od MTV

14 października 2015
 MTV do niedawna zwykło uchodzić za symbol ostatecznego upadku telewizji rozrywkowej, a to ze względu na produkowanie żałosnych reality show w stylu Jersey Shore i przyklejoną łatkę „stacji, która kiedyś jeszcze puszczała muzykę”. Ale później wzięli się za produkowanie seriali i nagle okazało się, że stacja mierząca w nastolatków, rzeczywiście tych nastolatków trochę rozumie, co pokazało nie tylko Awkward i Faking It, ale również najnowsza serialowa wersja Krzyku.

Scream podpowiedziano mi po zeszłotygodniowej porażce przy Scream Queens. I już sam pilot wystarczył żeby mnie całkowicie kupić. Widzicie, to jest nie tylko świetna odtrutka na pomysły Ryana Murphiego, ale przede wszystkim odkupienie dla młodzieżowych thrillerów po tym, co przez lata wyprawiało Pretty Little Liars. PLL nie dość, że co odcinek wyżej przeskakiwało rekina, to jeszcze brało go za ogon i wywijało biedakiem nad głową. Poziom absurdu, jaki w pewnym momencie osiągnął ten serial, sprawił, że pożegnaliśmy się ze sobą w okolicach czwartego sezonu. Tymczasem Scream nie dość, że dosłownie wyśmiewa się z logiki PLL (tak, tak, jest taka scena), to może sobie pozwolić na odważniejsze epatowanie krwią i okrucieństwem, na co w serialu ABC nikt nigdy się nie zgodzi. W gruncie rzeczy można powiedzieć, że Scream jest dojrzalszą i o niebo lepszą alternatywą dla Kłamczuch, taką w której spotkanie z zamaskowanym zabójcą rzeczywiście oznacza dla bohatera bliskie spotkanie na linii jelita-ostrze, a nie idiotyczne bieganie po opuszczonych budynkach i cudowne uchodzenie z życiem.
emma-duval-scream-mtv-980x551-6304
Ale nie o krew i flaki tu tylko chodzi – Scream wygrywa głównie ze względu na bohaterów. Już po samym pilocie można ocenić, że postacie są tu nie tylko napisane lepiej niż zwykle, ale też, że idealnie dobrano odtwórców głównych ról (serio, casting to jedna z najlepszych rzeczy w tym serialu). I owszem, wliczam w to również główną bohaterkę, mimo że słyszałam wiele głosów, jakoby była tutaj najsłabszym ogniwem. Rzeczywiście istnieje wyraźna tendencja do wypychania do głównej roli postaci absolutnie bezbarwnej i pozbawionej charakteru, podczas gdy najciekawsi bohaterowie odgrywają w grupie role drugoplanowe, ale w tym przypadku tak nie jest. Wydaje mi się, że dużo osób patrzy na Emmę krzywo, ze zwykłego przyzwyczajenia – ponieważ rzeczywiście z początku jest kreowana na słodkie i niewinne dziewczę rodem ze szkółki niedzielnej. Ale  później nie przeszkadza jej to w ruszaniu na pomoc przyjaciołom w opałach, rozwiązywaniu rodzinnej tajemnicy i grożeniu zamaskowanemu zabójcy śmiercią lub kalectwem (ale głównie śmiercią).
screamtv
Dobrze napisane postaci w slasherze to jednocześnie ogromna zaleta jak i mała wada, jeśli ktoś podchodzi do oglądania emocjonalnie – ponieważ bardzo trudno się z nimi żegnać, kiedy zabójca ich w końcu dopadnie. Nie, nie, moi drodzy, nie będzie tu słodko-pierdzącego deus ex machina (no cóż – nie zawsze), trup będzie ścielił się gęsto i często, odpowiednio skąpany w krwistej czerwieni, jak na horror w końcu przystało. Wrażliwych jednak pocieszę, że Scream nie epatuje gorem ani wrzucaniem zmasakrowanych zwłok w kadr – jest tu wystarczająco straszno, aby poczuć lekki dreszczyk podniecenia i rzeczywiście mieć frajdę z oglądania , ale nie na tyle drastycznie żeby skręcać się z obrzydzenia (najbardziej hardkorowa scena mordu rozgrywa się poza kadrem i widzimy tylko krew bryzgającą na bohaterkę).
scream-tv-series-cast
Ale największą przyjemność sprawia tutaj oglądanie jak scenarzyści kontynuują chlubną tradycję znaną z oryginalnych filmów i wyśmiewają największe tropy gatunku, pozwalając bohaterom na wypowiadanie sądów w rodzaju „nie da się przerobić slashera na serial” albo „po co komu wątek miłosny w horrorze” (przy czym oczywiście wszyscy bohaterowie romansują ze sobą na prawo i lewo). Cała samoświadomość i autoironia produkcji skupia się głównie w postaci Noah (mojego ulubieńca, nie będę ukrywać), nerda i miłośnika horrorów, który wciąż komentuje wszystkie wydarzenia, nawiązując do popkulturowej spuścizny gatunku i bezlitośnie punktuje jej absurdy, typu rozdzielanie się grupy w celu przeszukania opuszczonej kręgielni (co oczywiście nie znaczy, że ktokolwiek go słucha – w końcu gdyby bohaterowie horrorów kierowali się zdrowym rozsądkiem, to siedzieliby w ciepłym domku, podczas gdy policja zwijałaby zabójcę-psychopatę w kajdankach do radiowozu i tyle byśmy mieli z całej historii).
maxresdefault-1
Moją drugą ulubioną postacią jest Audrey, sama określają siebie jako bicurious, która nie rozstaje się z kamerą i wciąż nagrywa wszystkie wydarzenia. Audrey trudno nie lubić, bo już w pierwszej scenie  poznajemy ją jako ofiarę prześladowań ze strony innych dzieciaków w szkole i twórcy bardzo się starają żebyśmy z nią sympatyzowali. Tymczasem Audrey nie jest aż tak jednoznaczną postacią na jaką się ją z początku kreuje. Reszta bohaterów to głównie klisze, ale klisze, które ogląda się z przyjemnością: chłopak głównej bohaterki – sportowiec o wielkim sercu, jego najlepszy kumpel z niecnymi zamiarami i miniony królowej pszczół Niny, od której zabójstwa rozpoczyna się fala morderstw w Lakewood – śliczna mean girl z bogatego domu oraz znowu śliczna, ale o wiele bardziej sympatyczna azjatka-kryptogeek. No i jest jeszcze ten nowy przystojniak w klasie, imponujący muskulaturą i szybkością z jaką uwodzi główną bohaterkę (bo Scream to taki serial, w którym kibicujemy nie tylko przeżyciu bohaterów, ale też ich romansom).
Scream-2
Kieran, bo o nim mowa, jest dla scenarzystów wygodnym pretekstem dla info-dumpowania widza. Ponieważ jest nowy, nie ma pojęcia dlaczego od chwili pierwszego morderstwa na ustach wszystkich pojawia się nazwisko Brandona Jamesa, co sprawia, że on zadaje pytania, a widz poznaje mroczną historię miasteczka. James był szaleńcem, który w latach 80-tych brutalnie zamordował kilkoro miejscowych nastolatków i choć policji udało się go zastrzelić, nigdy nie odnaleziono jego ciała, co budzi uzasadnione podejrzenia, że powrócił i ma zamiar dokończyć dzieła.
uf8hdznhij6kwybpdt8m
Fabuła serialu krąży pomiędzy tamtymi wydarzeniami sprzed trzydziestu lat i współczesnością, dodając do typowego slashera posmak rodzinnej tajemnicy i nowoczesne dodatki w postaci ogromnego udziału mediów społecznościowych w całej historii. Zwodzenie widza wyszło twórcom nadzwyczaj dobrze – sama zmieniałam koncepcją co do tożsamości zabójcy co odcinek, a prawdy zaczęłam się domyślać dopiero przed samym finałem. Wszystkie wątki są tu przeprowadzone w o wiele bardziej przemyślany sposób niż w PLL – przede wszystkim bohaterowie nie mają paranoicznych oporów przez pójściem na policję. Naturalnie nie mówią im wszystkiego, ale funkcjonariusze od samego początku biorą czynny udział w sprawie, a ich bezsilność wobec działań zabójcy tylko udowadnia jak bardzo jest on przerażający. Twórcy nie zostawiają nam po drodze mnóstwa bezużytecznych okruszków, tak żebyśmy ugrzęźli na zagadkach, które później nie będą miały żadnego znaczenia. Większość wątków zostaje zamknięta do końca finału, a scenariusz pozostawia dokładnie tyle furtek ile potrzeba, aby mieć wprowadzenie do drugiego sezonu (oj nie pożyją w spokoju nastolatki z Lakewood, oj nie…).

Całość jest lekka jak dobre guilty pleasure, ale z mojej strony będzie w tym zdecydowanie więcej pleasure niż guilty. Scream to porządna młodzieżowa produkcja dla tych co lubią dreszczowce, ale nie gustują w ostentacyjnym rzucaniu się wnętrznościami na ekranie, z bohaterami, którym bardziej się kibicuje niż których chcielibyśmy widzieć martwych.

Podobne posty