Ona znowu to zrobiła! Czyli „Career of Evil” Roberta Galbraitha

3 listopada 2015
 Będę z wami szczera – starzeję się czytelniczo. O wiele trudniej jest mnie zachwycić jakąś historią, częściej też wyłazi ze mnie wredny cynik i doszukuje w książkach minusów, które jeszcze kilka lat temu w ogóle by mnie nie obeszły. Dlatego, kiedy jakaś powieść podrażnia dokładnie te niedopieszczone fangirlowe włókienka mojej duszy, kiedy kolejne rozdziały uruchamiają we mnie nieprzebrane pokłady squeekowej ekstazy, kiedy dochodzi do tego, że skaczę po łóżku z książką w ręce i w środku tygodnia kładę się spać po północy „bo jeszcze jeden rozdział” oznacza to, że trafiłam na prawdziwą perłę. Oraz to że przez najbliższe kilka tygodni każdej napotkanej osobie, pod groźbą trwałego fizycznego urazu, będę wmawiać, że musi tą książkę przeczytać. W ostatnich latach przeżyłam coś takiego tylko trzy razy: przy Cinder Marissy Meyer, na początku tego roku z Sandersonem i jego Z Mgły Zrodzonym i teraz przy  najnowszej książce Roberta Galbraitha aka J.K. Rowling.

Career of Evil jest najlepiej zaplanowaną i najbardziej porywającą częścią serii o Cormoranie Strike’u, a musicie wiedzieć, że już poprzednie uważałam za fantastyczne, spróbujcie sobie więc wyobrazić jak wielkie wrażenie musiała na mnie zrobić ta konkretna książka. Pozostając jeszcze na polu dygresji -wciąż nie potrafię wyjść z podziwu jak kreatywną i piekielnie zdolną pisarką jest Rowling – wydawałoby się, że po niewypale jakim dla wielu osób (w tym i dla mnie, bo nie byłam w stanie go skończyć) okazał się być Trafny Wybór, autorka Harrego powinna dać sobie spokój z pisarstwem i do końca życia spijać procenty ze złotej żyły jaką była seria o czarodzieju. Tymczasem ona nie tylko się podniosła, ale stworzyła kolejną fantastyczną sagę, która jak dla mnie śmiało zasługuje na ogólnoświatowy hype równy temu, jaki przydarzył się Harremu.

Przygotujcie się teraz na niepohamowany strumień świadomości pełen okrzyków zachwytu, bo zaczynam przechodzić do sedna. Nie będę starała się pisać niespoilerowo, bo zbyt wiele myśli na temat fabuły kłębi mi się w głowie. Musicie też wziąć pod uwagę fakt, iż nie sposób chwalić Career of Evil bez chociażby szczątkowego zdradzenia zabiegów jakich Rowling dokonała tutaj na swoich bohaterach.

Wciąż nie potrafię się zdecydować, co bardziej mnie w książce porwało – wątek kryminalny czy warstwa obyczajowa. W obu tych kategoriach powieść podkręcała napięcie w inny sposób. Trzeba jednak oddać  honor autorce i zaznaczyć, że intryga to prawdziwie koronkowa robota. Całość zaczyna się mocnym akcentem w postaci obciętej nogi wysłanej do Robin (akt nie tylko brutalny, co niesamowicie sugestywny biorąc pod uwagę fakt iż to ta sama noga, którą Strike stracił na wojnie), później zaś robi się tylko ciekawiej, kiedy Cormoran przyznaje, że zna całkiem sporo grono osób z jego przeszłości, które byłyby zdolne rzeczoną kończynę wpierw odrąbać, a później wysłać. Całe śledztwo, które następuje później to nie tylko pretekst do pokazania nam nieco więcej przeszłości Cormorana, ale przede wszystkim przykład misternie rozplanowanej zagadki, skonstruowanej w taki sposób, że jednocześnie przez cały czas trzyma w napięciu i zaprasza czytelnika do zabawy. Otrzymujemy dokładnie tyle szczegółów ile potrzeba abyśmy mogli pobawić się w detektywów, ale jednocześnie nie byli w stanie rozwiązać zagadki samodzielnie. Sama nie zastanawiałam się głębiej nad tożsamością mordercy aż do ostatnich stu stron, kiedy to tempo przyspiesza tak bardzo, że właściwie co dwie strony można zmieniać podejrzanego. Przyznam, że podrzucane tu i ówdzie wskazówki tak mnie zbiły z tropu, że w pewnym momencie zaczęłam podejrzewać te osoby, które nawet nie podpadały pod krąg podejrzanych, zakładając, że autorka szykuje nam jakiś zaskakujący twist, tymczasem okazało się, że w swoich teoriach nawet nie zbliżyłam się do odkrycia prawdziwej tożsamości mordercy. Well played Mr Galbraith, well played.

Sprawa wydawała się o tyle o tyle prosta, że standardowe rozdziały poprzetykane zostały fragmentami, w których widzimy akcję oczami zabójcy. Jednak to nie tylko niczego nie ułatwiało, ale było również niezwykle trudne w odbiorze – w Career of Evil mamy bowiem do czynienia z prawdziwym psychopatą. Nie chodzi nawet o to, że możemy ze szczegółami przeczytać jak morduje swoje ofiary, ale również to co o nich myśli i to jest chyba w całej książce najgorsze. Trzecia część cyklu jest o wiele bardziej mroczna i cięższa niż poprzednie – głównie dlatego, że Rowling pierwszy raz podejmuje się pisania o prawdziwych społecznych problemach: przemocy wobec kobiet, gwałcie i pedofilii. Nawet sam Londyn, który w poprzednich częściach zdawał się tętnić o wiele lżejszą atmosferą, która tak bardzo mnie do książek o Strike’u przyciągnęła, tutaj wydaje się być miastem nieprzyjaznym, odpychającym, pełnym mizoginów i ciemnych kątów, w których ktoś może cię zgwałcić.

I w takim środowisku musi pracować Robin. Celowo nie wspominam obok niej o Strike’u, bo przy całej mojej miłości do jego osoby, to nie jego postać błyszczy w tej książce, ale cudowna, niewinna, diablo inteligentna i spostrzegawcza Robin. Przysięgam, dawno nie było w literaturze postaci kobiecej, która wzbudzałaby we mnie tyle sympatii i podziwu co ona. Rowling odwaliła tutaj kawał dobrej roboty dodając naszej bohaterce bolesną przeszłość, ale jednocześnie dając nam dobitnie do zrozumienia, że bez względu na to co się jej przytrafiło Robin to nadal ta sama osoba, nie definiowana przez swoją tragedię. To mądry i wyraźny głos w dyskusji, która w tym roku raz po raz powraca do mainstreamu za sprawą scen z Gry o Tron, czy chociażby Outlandera – czy gwałt to dopuszczalny element narracji? Czy można za jego pomocą rozwijać postać? Opinia Rowling wydaje się być tu jednoznaczna i nie trudno zauważyć, że autorka bardzo chciała aby dało się ją usłyszeć w głosie Robin – gwałt jej nie definiuje, gwałt nie uczynił z niej osoby, którą jest teraz, nie uczynił z niej wiecznej ofiary i nie sprawił, że nadaje się do swojej pracy gorzej niż ktoś, kto tego nie przeżył. Zwłaszcza, że, jak się okazuje, Robin marzyła o pracy detektywa na długo przed tym zanim została zaatakowana. Więc to nie jest tak, że kariera u boku Strike’a miała być dla niej jakąś formą odkupienia i wymierzania sprawiedliwości na własną rękę. Kiedy czytałam sceny, w których w końcu dowiadujemy się prawdy o jej przeszłości, ręce aż same układały mi się do oklasków – gwałt to niesamowicie trudny temat i zdaję sobie sprawę jak ciężko go ugryźć, aby ktoś nie oskarżył cię o wyrachowanie i sięganie po tanie, upodlające kobiece postaci motywy, ale tutaj autorka poradziła sobie fantastycznie – z empatią i delikatnością.

Z resztą, wystarczy posłuchać wywiadów jakich udzieliła ostatnio radiu NPR i BBC, aby zrozumieć, jak bardzo zależało jej na tym, aby opisać cały problem w odpowiedni sposób. Rowling przywiązuje ogromną wagę do problemów społecznych i sprawiedliwego ukazywania postaci kobiecych. Nie chodzi tu tylko o Robin, ale również o słabiej nakreślone portrety ofiar mordercy – widać to chociażby w sposobie w jaki powieść opisuje atak na prostytutkę, o którym nikt nie usłyszał, bo gazety zajęte były szałem wokół królewskiego wesela.

Wczoraj jedna z czytelniczek zapytała mnie, czy można przeczytać Career of Evil pomijając poprzednie części. Teoretycznie tak, bo każda z części jest osobną historią z inną zagadką kryminalną, ale błagam was nie róbcie sobie tego – pozbawicie się w ten sposób możliwości zaobserwowania w jak cudowny i przemyślany sposób rozwija się relacja pomiędzy Robin i Cormoranem.  Oh, suck it up, nie myśleliście chyba, że historia o parze pracującej razem w wysoce stresującym i niebezpiecznym środowisku zawodowym nie będzie zawierała ani odrobiny romantycznego pierwiastka? I tutaj dochodzimy do mojej ulubionej części całej książki (yup, zdecydowałam – to jednak była warstwa obyczajowa).

Uwaga – fangirl mode on. Unleash the spoilers!

OBożeoBożeoBożeoBoże! Cormoran i Robin to mój ulubiony One True Pairing ever. Co jest niesamowite zważywszy na to, że moja tendencja do kompulsywnego rzucania się w objęcia większości wątków romantycznych w książkach powinna się już dawno zniechęcić znikomymi przesłankami rzucanymi nam jak ochłapy przez autorkę. To nawet nie były okruszki. To były resztki atomów z romantycznych okruszków. Ale te chwile nagłych wyładowań napięcia pomiędzy naszymi bohaterami pozwalają obiecywać sobie tak wiele, że chyba tylko ślepy mógłby nie wierzyć w to, że oni muszą być razem. Rowling jest okrutna, bo coś wisi w powietrzu już od momentu kiedy Strike niemal zabił Robin drzwiami przy ich pierwszym spotkaniu w Wołaniu Kukułki, ale dopiero w Career of Evil oboje zaczynają sobie zdawać sprawę z tego co się pomiędzy dzieje. No dobrze, to trochę zbyt wiele powiedziane – ale ilość wzajemnych, nigdy nie wypowiadanych na głos zazdrostek, przekracza tutaj wszelkie dopuszczalne normy. To nie tak, że którekolwiek z nich dochodzi do wniosku, że pragnie tej drugiej osoby i chciałoby z nią być. Cormoran jest chyba takich wniosków najbliższy, choć w jego przypadku wyglądają one zgoła inaczej – raczej zdaje sobie sprawę, że związek z Robin byłby zagrożeniem dla ich współpracy. Co nie zmienia faktu, że he’s her lobster dammit! A ostatnia scena (oBożeoBożeoBoże!), urwana tak nagle, tak brutalnie, ale jednocześnie w tak idealnie cliffhangerowym momencie sprawiła, że jeszcze przez pół godziny nie mogłam zasnąć, szczerząc się sama do siebie jak Jocker. Na domiar złego Rowling zapowiedziała, że czwarty tom rozpocznie się dokładnie w tym urwanym momencie i teraz ja już zupełnie nie mam pomysłu jak przeżyć ten następny rok nie wiedząc jak to się wszystko skończy.

Career of Evil to w tym roku najlepsza książka jaką przeczytałam. Mówię to z całą świadomością – przy żadnej innej tak dobrze się nie bawiłam, żadna inna nie dała mi tyle do myślenia, ani nie oferowała tak dobrze skonstruowanych postaci i relacji między nimi. Grubo mylą się ci, który twierdzą, że Rowling skończyła się (albo nawet nigdy nie zaczęła) na Harrym Potterze. Rowling jest pisarką kompletną i świadomą, a jakby tego było mało, nie zawaham się jej nazwać najlepszą specjalistką od trzymania czytelnika w napięciu. Career of Evil to fantastyczna książka. Rzekłam. A teraz klękajcie narody.

Career of Evil

Robert Galbraith

Wydanie: Sphere, 2015

Liczba stron: 497

Podobne posty